Wojskowe Centralne Biuro Konstrukcyjno-Technologiczne S.A.

Zacznę od plusów. Firma o bardzo ciekawej branży, jeśli kogoś interesują zagadnienia techniczne. Wypłaty zawsze były na czas i warunki w sferze socjalnej były dobre. Ale jak to zawsze bywa w polskich firmach, to co z wierzchu wydaje się piękne wewnątrz jest zgniłe i zarobaczone. Ta firma to przykład jak złe zarządzanie i kolesiostwo zniszczy wszystko co ma odrobinę sensu. Ryba zawsze psuje się od głowy, a psuć się zaczęła odkąd prezesem został taki łysy Pan, który podpisywał wszystko co mu pod nos podsunięto. Lekką ręką wydawał kasę na bzdury i za jego czasów biuro rozrosło się do ogromnych rozmiarów. Na to wszystko miał zarobić warsztat ( emeryci i kilku młodych ludzi) z trzykrotnie mniejszą liczba ludzi niż w biurze. Drugi w kolejce jest Pan dyrektor który niczym "król Artur w Camelocie" chciał zaprowadzić "nowy ład". Za jego czasów normą się stało podsuwanie pisemek pracownikom którzy nie chcieli robić nadgodzin bo i tak wiedzieli że naobiecywane będzie dużo a mało z tych obietnic będzie miało pokrycie w faktach. Braki poprawnej dokumentacji , braki magazynowe i obietnice że za rok będzie lepiej miały być motywacją do pracy w nadgodzinach. Koniec końców i tak ludzie zostawali by ratować budżet firmy a dyrektor terroryzował ich ciągłymi nalotami z pytaniem kiedy?kiedy?? kiedy gotowe bo on i udziałowcy już chcą się podzielić premiami. Zamiast zadbać by dokumentacja dotarła na czas i materiały zostały sprowadzone to wolał gnębić ludzi bo na pewno opóźnienia są przez to ze nic nie robią. Jak już towar jakimś cudem dotarł na magazyn to kontrola odbiera go dwa dni co by to nie było. Jak już odebrała to z magazynu musiał go odebrać technolog wydziałowy( taki łysy Pan w zielonym fartuchu). Jak już technolog wydziałowy wreszcie się zajął swoimi obowiązkami i wydawaniem towaru to się okazało że mu część materiału zginęła. I tak by coś zrobić pracownik musiał sam pilnować by wszystko dostać bo kolesie nie mają czasu zapewnić materiałów niezbędnych do wykonania pracy. Pan kierownik produkcji pieszczotliwie nazwany przez starszych pracowników "Oszustem" bo obieca wszystko pracownikowi by już sobie poszedł i nie zawracał mu czasu. Facet ewidentnie odcina już kupony i czeka na emeryturę i ma totalnie olewczy stosunek do wszystkiego. Szkoda mi tylko jego zastępcy bo to bardzo uczynny, kulturalny i słowny człowiek. Cieszący się szacunkiem, wszędzie gdzie nie pójdzie to wszystko załatwi. Jedyny promyk słońca pośród chmur. Brygadziści idealnie skrojeni pod swoich ignoranckich przełożonych. Jeden to pierdoła życiowa z mottem " No co ja mogę". Cichutki w gabinetach ale z dużą buzią do podwładnych jeśli sobie na to pozwolą. Gość nie można powiedzieć zna się na robocie, ale odporny na zmiany. Mało ambitny i przez to że nie wspiera swoich ludzi totalnie pozbawiony jakiegokolwiek szacunku ze strony załogi. Drugi to człowiek o dwóch twarzach i wiecznych brakach kadrowych. Przy pracownikach luzak i jak to on ma wywalone na robotę. W gabinetach ambitny bulterier i gość sprawiający wrażenie zaangażowanego w pracę. Zawsze płacze że ma za mało ludzi a że dyrektor ma do niego słabość to zawsze są transfery z sąsiedniej brygady. Podobnie jak w pierwszym przypadku nie zaszkodzi Ci ale pomóc nie pomoże. Jest jeszcze jedna perełka brygadzista elektroników. Totalny cham i prostak, wulgarny do wszystkich, nawet przełożonych. Nawet dzień dobry od niego nie usłyszysz no chyba że coś akurat potrzebuje. Całymi dniami nic nie robi poza wytrząsaniem się na swoich podwładnych i szukaniem powodów by polecieć do kierownika albo dyrektora i narobić krzyku o nic. Jego żona jest kierownikiem w dziale odzieżowym i podobnie jak mąż obyciem nie grzeszy. Pracownicy dla niej to bydło i złodzieje. Zawsze znajdzie powód by czegoś nie wydać a jak ktoś się poskarży to wypycha obowiązki na kierowników albo brygadzistów. Zdecydowanie bardzo nie miła Pani. Na warsztacie panuje bałagan. Walające się kartony, wystające śmieci z koszy a co za tym idzie wstrętny zapach to norma. Nic nie ma swojego miejsca oraz zawalone są ciągi komunikacyjne. Spawalnia co ulewę zalana i pozbawiona ogrzewania. Spawacze dogrzewają się nagrzewnicami ale na próżno bo dyrektor w ramach oszczędności prądu wyłącza ogrzewanie. W zakładzie dzieje się coraz gorzej. Prezes się ewakuował bo firma w kiepskiej kondycji. Na premie trzeba czekać coraz dłużej. Podwyżek ludzie już od jakichś 3 lat nie widzą. W zakładzie dominują ludzie w wieku przed emerytalnym. Co roku ktoś odchodzi na emeryturę a młodzi z braku perspektyw uciekają drzwiami i oknami. Związki zawodowe zamiast walczyć o to by zmienić ten trend to trzymają sztamę z nowym prezesem i szukają kasy w premiach ludzi z produkcji. Maszyn jest coraz więcej do zrobienia za te same pieniądze a nawet i mniejsze. 13 pensja okrojona została o połowę, za chwilę premia kwartalna zostanie okrojona. Wszystko przy aprobacie związków zawodowych.