Działalność charytatywna może mieć różne oblicza, a wsparcie nie zawsze oznacza jedynie pomocą finansową. O tym, jak na co dzień wygląda praca w fundacji, o pomocy przez działanie i aktywizacji zawodowej osób z niepełnosprawnością rozmawiamy z Panią Angeliką Łajkowską, prezeską Fundacji Leżę i Pracuję.
Jest Pani prezesem Fundacji Leżę i Pracuję od niedawna, ale chciałabym zapytać o początki działalności Fundacji. Jak powstał pomysł aktywizowania osób, dla których niepełnosprawność stała się przeszkodą w znalezieniu zatrudnienia?
Moja poprzedniczka, Majka, zainteresowała się przedsiębiorczością społeczną jeszcze podczas studiów. Już po wybraniu ścieżki zawodowej i rozpoczęciu pracy zgłosiła się do pomocy przy odmalowaniu mieszkania chłopakowi, który – jak się później okazało – stracił sprawność fizyczną w wyniku wypadku. Poznanie Artura, bo tak ma na imię ten chłopak, było katalizatorem powstania Fundacji. W trakcie rozmowy okazało się bowiem, że Artur nie pracuje i nigdy nie pracował, ma orzeczenie o niepełnosprawności i całkowitej niezdolności do pracy. To nie dawało Majce spokoju, była przekonana, że sprawny umysłowo chłopak może wykonywać zadania takie jak publikowanie postów w social mediach czy obsługiwanie komputera. W ten sposób zrodził się pomysł założenia Fundacji Leżę i Pracuję. Szybko powstały nazwa i logo, a Fundacja obrała profil biznesowy i zaczęła zdobywać pierwszych klientów. Myślę, że warto w tym miejscu oddać hołd Majce, że tak świetnie i szybko poradziła sobie ze wszystkimi zadaniami, i że miała w sobie odwagę, żeby ruszyć z tak poważnym przedsięwzięciem.
Co jest głównym celem działalności LiP-u?
Główna idea jest taka, że skoro są takie osoby jak Artur, które nie mają dużych szans na rynku pracy, a jednocześnie są wartościowymi pracownikami, to chcemy im tę pracę zapewnić. Wszystkie obowiązki zawodowe (z zakresu działalności gospodarczej i statutowej) wykonujemy w modelu pracy biurowej, dzięki czemu nasi pracownicy mogą pracować z domu. Działaliśmy tak jeszcze przed pandemią, co było dość innowacyjnym podejściem i pewnie wiele osób nie wierzyło, że można poprowadzić agencję reklamową całkowicie zdalnie. Firma rozwijała się, zatrudniała kolejne osoby. Oczywiście korzystamy z finansowego wsparcia z PFRON-u, natomiast utrzymujemy się prawie całkowicie z działalności gospodarczej. Ba! Finansuje ona również ogromną część naszych działań społecznych, w których skupiamy się na aktywizacji zawodowej osób z niepełnosprawnościami.
To trudne zadanie?
Większość pracowników LiP-u przed rozpoczęciem współpracy nie miało żadnego doświadczenia zawodowego, ale u nas mogą się uczyć i bezpiecznie rozwijać zawodowo. Niestety, wśród naszych potencjalnych klientów, wciąż pojawia się lęk, że – ponieważ zatrudniamy osoby z niepełnosprawnością – możemy pewnym tematom nie podołać lub nie zrealizować zleceń na czas. Obawiają się niskiej jakości naszej pracy. Z drugiej strony, zdarzają się organizacje, które oczekują od nas świadczenia usług za naprawdę niskie, nierentowne wręcz stawki. Trudno znaleźć w tym balans, ale walczymy.
Prawo nie pomaga w takich kwestiach?
Niestety, jako fundacja prowadząca działalność gospodarczą, nie jesteśmy w żaden sposób uprzywilejowani. Teoretycznie każdy może zatrudnić osobę z niepełnosprawnością. Dopóki świadomość społeczna w tej kwestii nie będzie większa, ciężko będzie obserwować zmianę w podejściu do zatrudniana OzN na dużą skalę. Między innymi dlatego zaplanowaliśmy na ten rok projekt, dzięki któremu chcemy dać osobom z niepełnosprawnościami coś w rodzaju pakietu startowego – chodzi o podstawy, które pomogą dowiedzieć się, jak szukać pracy i potem się w niej odnaleźć. Obserwujemy ogromne braki na tym polu.
Skąd takie braki?
Przeanalizujmy sprawę na przykładzie wielu CV, które otrzymujemy. Osoba z niepełnosprawnością przechodzi przez system edukacji podstawowej i średniej, często ma ukończone studia wyższe, a jakość jej CV całkowicie odbiega od jakichkolwiek standardów. Z czego to wynika? Nie wiem, mogę tylko stawiać hipotezy. Warto w tym miejscu rozdzielić sytuacje osób, które żyją z niepełnosprawnością od urodzenia, i osób, które z niepełnosprawnością zmierzyły się po latach sprawnego funkcjonowania. W przypadku tych pierwszych, można pokusić się o taką hipotezę, że być może na etapie edukacji spotykały się z jakimś rodzajem taryfy ulgowej, dlatego teraz nie do końca wiedzą, jak się odnaleźć w rzeczywistości. Jednocześnie, wśród osób z niepełnosprawnością znajdą się takie, które bardzo chcą pracować, i takie, które do pracy się nie garną. Z naszych obserwacji wynika, że warto traktować osoby z niepełnosprawnością na równi z pozostałymi – to uczciwe podejście. Dzięki temu pracodawcy mogą przestać obawiać się zatrudniania osób z niepełnosprawnością, bo zrozumieją, że od takiej osoby również można oczekiwać jakościowej pracy i dobrych wyników, choć być może trzeba będzie dać jej nieco więcej czasu lub zorganizować odpowiednie warunki do działania. Wszystko sprowadza się do uczciwego podejścia: pracodawca i pracownik mają prawo do oczekiwań. Gdzie miejsce LiP w tej całej sytuacji? Chcemy wypuszczać na rynek pracy osoby, które będą gotowe podjąć zatrudnienie i pracować zgodnie z rynkowymi standardami.
Jest w nas takie stereotypowe podejście, które sprawia, że chcemy traktować osoby z niepełnosprawnością jako homogeniczną grupę, a przecież każda z tych osób jest odrębną jednostką.
Myśląc o niepełnosprawności wyobrażamy sobie wózek inwalidzki i właściwie na tym koniec. Prawda jest taka, że wszystko zależy od sytuacji konkretnej osoby. Warto podkreślać, że nie każda niepełnosprawność czyni człowieka niezdolnym do pracy. Co więcej, różne zadania wymagają różnych kompetencji, przez co wiele osób mogłoby znaleźć zatrudnienie pomimo niepełnosprawności, ale potrzebują takiej szansy. Pracodawcy obawiają się, że taki pracownik będzie częściej korzystał ze zwolnień lekarskich lub okaże się mniej wydajny, ale bądźmy szczerzy – każdy z nas zna przypadki, gdy w korporacjach pracownicy znikają na półtoragodzinnych przerwach na posiłek, i nikt z tego nie robi problemu. Dlaczego więc zakładamy, że osoba z niepełnosprawnością będzie mniej wydajna? Co więcej, takie osoby wprowadzają do firm nowe spojrzenie i podejście do wykonywanych obowiązków, w tym nieznane szeroko technologie. Chodzi o technologie asystujące, dzięki którym można znacznie usprawnić pracę. Podkreślę – pracę każdego pracownika. Obalanie stereotypu osoby niepełnosprawnej jako tej, która generuje koszty dla pracodawcy, często choruje i nie można na nią liczyć, jest kluczowe do zmiany perspektywy w całym społeczeństwie.
Traktowanie osób z niepełnosprawnością, jako z założenia słabszych, jest dla nich krzywdzące?
Ogromnie, podejście do sprawy z perspektywy charytatywności nikomu nie służy. Niektóre osoby z niepełnosprawnością przyjęły taki front – odnajdują się w tym, że inni traktują je ulgowo. Osoby sprawne fizycznie również czasem wchodzą w taką rolę, szukają wymówek. Każdy pracownik jest inny, ale nie można zakładać, że wady i zalety determinuje niepełnosprawność lub jej brak. Nie tędy droga.
Pierwszy raz spotykam się z takim podejściem do osób z niepełnosprawnością. Pokazuje Pani, że należy zdjąć z siebie podświadomy obowiązek nadopiekuńczości względem osób z niepełnosprawnościami, a raczej postawić na równe traktowanie, które wiąże się też ze stawianiem wymagań.
Wychodzenie z pozycji współczucia to najgorsza rzecz, jaką można zrobić osobie z niepełnosprawnością, nie ułatwi to nikomu odnalezienia swojej drogi zawodowej. Tworzymy w ten sposób sztuczne warunki, które nie mają odniesienia do rzeczywistości. Taka osoba trafia potem na rozmowę kwalifikacyjną i nie ma pojęcia, jak się zachować, a nawet jeśli pracę dostanie, to się w niej nie odnajdzie. Dopóki nie zmienimy takiego nastawienia, nie zauważymy poprawy sytuacji osób z niepełnosprawnościami na rynku pracy.
CV to pierwszy krok w szukaniu pracy, ale co dalej? Pracownik trafia do Państwa na rozmowę kwalifikacyjną i co się dzieje?
Na początku odbywało się to dość spontanicznie, potencjalni pracownicy zajmowali takie stanowiska, których akurat w Fundacji potrzebowaliśmy, np. grafik. Wiadomo jednak, że jeśli ktoś danej pracy nie lubi, to nie będzie jej wykonywał dobrze, dlatego staramy się łączyć stanowiska z zainteresowaniami. Z moich obserwacji wynika, że czasami brakuje nam absolutnych podstaw. Jedną z nich jest na przykład znajomość pakietu Microsoft Office, który jest niezbędny w praktycznie każdej pracy biurowej. Jak to możliwe, przecież tych programów od lat uczą się dzieci w podstawówce? Wdrożenie nowego pracownika wymaga w takich warunkach ogromnych nakładów pracy – z tego powodu wychodzimy z założenia, że zatrudnienie dla samego faktu zatrudnienia nie ma wartości. Chodzi o to, żeby taką osobę faktycznie czegoś nauczyć, żeby mogła zdobyć odpowiednie kompetencje, rozwijać się. Ważne jest też podejście do rekrutacji z pewnym wyczuciem i czujnością, bo nie zatrudniamy fikcyjnie, szukamy ludzi, którzy wykonają pracę. A to fikcyjne zatrudnienie OzN niestety w Polsce występuje.
Czego możemy się nauczyć od osoby z niepełnosprawnością, która podejmuje nową pracę i dołącza zespołu? Co, oprócz kompetencji zawodowych, taka osoba wnosi do firmy?
Trudno generalizować. Silny i zgrany zespół do podstawa, bez względu na to, czy współtworzą go osoby z niepełnosprawnością, czy nie. Kluczowe jest równe traktowanie wszystkich pracowników.
Specyfika pracy w fundacji wymaga szczególnych kompetencji. Jest jakiś wspólny mianownik, który łączy zespół LiP-u?
Warto zaznaczyć, że każdy z nas jest inny, odrębny, a Fundacja jest takim łącznikiem, ale to nie jest żaden wyróżnik na tle innych organizacji. Ja sama trafiłam do Fundacji przypadkiem, szukając dla siebie fajnego miejsca pracy. Mimo nietypowego profilu firmy wiedziałam, że przychodzę do pracy w określonym charakterze, i że moja praca ma przynosić wymierne efekty. Nie wydaje mi się, żeby oczekiwano ode mnie szczególnych kompetencji. Szanuję ludzi, przestrzegam Prawa Pracy, tyle.
Obala Pani stereotypy.
Nie widzę innej możliwości. Nie każda osoba z niepełnosprawnością musi skręcać długopisy, żeby mieć jakiekolwiek zatrudnienie. Trzeba jednak przestać się zastanawiać, a zacząć działać. Nie ma to też żadnego związku z brakiem współczucia. Współczuję takim osobom, podobnie jak wielu innym ludziom, którzy borykają się z problemami. Każdy z nas ma jakieś obciążenia, każdego może spotkać coś złego. Osoby z niepełnosprawnością często podkreślają, że nie chcą, żeby się nad nimi użalać, nie chcą dobroczynności. Często chcą pracować, co widać po samorzecznikach OzN w Polsce, ale nie mają gdzie tej pracy szukać. Niepełnosprawność to bardzo szerokie pojęcie, w którym zawiera się ogrom ludzkich sytuacji życiowych, ale z mojego doświadczenia wynika, że niepełnosprawność to po części to, z czym dana osoba się utożsamia. Przez jakiś czas współpracowałam z osobą, która nie słyszała, ale nigdy bym się tego nie domyśliła, obserwując jej zachowanie. Niepełnosprawności często nie widać, czasem to zaburzenia albo problemy zdrowotne, których nie dostrzeżemy gołym okiem.
Zarządza Pani zespołem i odnoszę wrażenie, że praca w fundacji ma charakter właśnie mocno zespołowy. Rozumiem, że nie ma mowy o taryfie ulgowej?
Jesteśmy zespołem, jednak są rzeczy, które każdy musi wykonać samodzielnie. Istotniejsze w naszym przypadku jest to, żeby pracownicy nauczyli się standardów pracy w normalnej firmie. Warto by poznali swoje obowiązki, ale też swoje prawa, bo obserwuję sytuacje, w których osoby z niepełnosprawnością nie mają żadnego pojęcia o tym, jak właściwie funkcjonuje prawo pracy. Nadrabiamy takie kwestie. Zdarza się więc, że organizujemy spotkanie poświęcone tematom związanym z HR-em.
Skąd czerpie Pani motywację do działania?
Z jednej strony, utrzymanie Fundacji na powierzchni kosztuje wiele wysiłku, jednak mam świadomość, że prowadzenie jakiejkolwiek firmy nie jest proste. Trzeba po prostu działać. Nie tracić energii na zastanawianie się nad tym, co będzie za rok czy za dwa, ale skupić się na tym, co jest tu i teraz. Robimy swoje, klaruje nam się fajny zespół, przed nami dużo pracy i wierzę, że zrobimy jeszcze wiele dobrych, wartościowych rzeczy.
Jakie są plany LiP-u na najbliższy czas?
Chcemy wystartować z czymś, co roboczo nazywamy “akademią”. Wspominałam o tym projekcie w trakcie naszej rozmowy. Jest to pomysł stworzenia pewnego pakietu startowego, który pomoże osobom z niepełnosprawnością odnaleźć się na rynku pracy. To duże przedsięwzięcie, dlatego szukamy obecnie Partnerów.
Praca w fundacji daje Pani satysfakcję?
Satysfakcja jest drugorzędna, ale pracując w Fundacji można się naprawdę dużo nauczyć. W Leżę i Pracuję działalność misyjna łączy się z działalnością biznesową. W teorii realizacja obu jest bardzo podobna, bo projekt to projekt, ale tylko u nas można poznać np. dostępność cyfrową od podszewki.
Fundacja może być dla pracowników trampoliną, dzięki której mogą znaleźć samodzielnie pracę.
Nie chcę, żeby Fundacja działała jak getto. Dlatego – w przeciwieństwie do wszystkich pracodawców o zdrowych zmysłach – byłabym zadowolona w sytuacji, w której mielibyśmy większą rotację i funkcjonowalibyśmy za zasadzie nauczenia, zapewnienia zdobycia solidnej praktyki, pójścia swoją drogą i zwolnienia miejsca dla kolejnych kandydatów. W rzeczywistości wielu pracowników zostaje z nami na długo, bo obawia się wejścia na otwarty rynek pracy. Z drugiej strony, my nie możemy sobie pozwolić finansowo na zatrudnienie w takim modelu, bo bardzo dużo inwestujemy w proces wdrożenia. Proszę pamiętać, że najczęściej uczymy całego zawodu od podstaw.
W jakich branżach, Pani zdaniem, osoby z niepełnosprawnością ruchową mogą szukać dla siebie zawodowego miejsca?
Na pewno każda praca przy komputerze powinna być w zasięgu takich osób. Oczywiście wszystko zależy od konkretnego przypadku. W ubiegłym roku dla Inkubatora Dostępności przygotowaliśmy innowację społeczną w postaci formularza, dzięki któremu rekruter może łatwo sprawdzić, czy dane stanowisko i kandydat będą kompatybilne. W formularzu określa się rodzaj pracy, to czy jest to praca zdalna, czy stacjonarna, czy i jakie technologie asystujące są niezbędne, czy siedziba jest dostępna architektonicznie, itp.
Czy stworzenie przyjaznego miejsca pracy dla OZN wymaga dużych nakładów finansowych?
Nie. Pracodawcy przysługuje dofinansowanie na utworzenie, dostosowanie i wyposażenie miejsca pracy. Kolejną formą wsparcia jest dofinansowanie likwidacji barier architektonicznych. W praktyce w większości przypadków są to refundacje na poziomie 100%. Dodatkowo pracodawca, zatrudniając OzN, może zaoszczędzić – co miesiąc otrzymać dofinansowanie z PFRON-u, refundację składek ZUS, zwrot kosztów zatrudnienia asystenta OzN, a także dofinansowania na szkolenia. Problem z tymi wszystkimi formami wsparcia jest taki, że ciężko znaleźć szczegółowe informacje gdzie, co i kiedy załatwić. Dlatego uważam, że każda OzN na rozmowę kwalifikacyjną powinna przyjść z kompletem informacji i pokazać, że pomoże potencjalnemu pracodawcy w załatwieniu formalności.
Nie znamy przepisów, a przede wszystkim mamy niewielką świadomość społeczną na temat sytuacji OZN w Polsce.
Niepełnosprawność nie jest w Polsce tematem nośnym społecznie i politycznie. Z jakichś przyczyn jest postrzegana jako coś marginalnego. Tymczasem nasze społeczeństwo się starzeje, schorzenia przeradzają się w chroniczne choroby, ludzie ulegają wypadkom. Wymieniać można dalej, ale konkluzja jest taka, że każdy z nas może stać się osobą z niepełnosprawnością. Co powiedziałaby Pani koleżance, która straciłaby kończyny w wyniku sepsy? Siedź cicho i czekaj na 1% podatku? Aktualnie w Polsce jest się albo na sprawnym brzegu, z którego można wszystko, albo na tym niesprawnym, z którego najlepiej całkowicie zniknąć. My w LiPie przerzucamy most między tymi dwoma brzegami. Oczywistym jest, że każda zmiana społeczna odbywa się bardzo powoli, ale czas skończyć z okrągłymi słowami, spojrzeć na rzeczywistość taką, jaka jest i działać. Pracować. Można leżąc!
Rozmawiała: Marta Piętak